-Mika!!! Wyłaź już z tej łazienki bo znowu się spóźnimy i
reszta będzie musiała na nas czekać! – wrzasnęła na mnie zbulwersowana Zuza
czekająca już w holu, z walizkami.
-Daj mi jeszcze chwile, przecież i tak wiesz, że bez nas
nie odjadą…- odpowiedziałam zaspana i rozdrażniona, jednocześnie malując usta balsamiczną pomadką.
Zuzka jest moją przyjaciółką od kołyski. Od zawsze kochałyśmy sport, więc postanowiłyśmy podążać w tym kierunku. Naszą miłością
był tenis, jednak na początku naszej ‘’kariery sportowej’’ obydwie trenowałyśmy
siatkówkę. Zdecydowałyśmy, że będziemy reprezentować barwy tego samego klubu. Zgodzie
z dewizą ’przeciwieństwa się przyciągają’ nasze charaktery są zgoła różne. Ja jestem
osobą upartą, zdeterminowaną, nie chodzę na skróty. Zuza podchodzi do życia z większym dystansem i spokojem. Jest optymistką
ale potrafi znaleźć odpowiedni moment w którym trzeba odpuścić.
Dwudziestego trzeciego maja rano – tuż po moim ostatnim
egzaminie maturalnym - miałyśmy stawić się
w naszym klubie. Wyjeżdżałyśmy szkolić swoje zdolności tenisowe do
Ośrodka Sportowego w Belgradzie, wraz z resztą sztabu szkoleniowego i
koleżankami z reprezentacji. Biegłyśmy przez pół miasta ze sportowym sprzętem i
walizkami, chcąc zdążyć na autokar. Leciałam za Zuzką i nie potrafiłam
dotrzymać jej kroku. Może dlatego, że to
nie ona niosła na ramieniu dwie ciężkie torby z rakietami i plecak… Dobiegłyśmy
w miejsce zbiórki w ostatniej chwili, wyraźnie podekscytowane zbliżającą się
przygodą. Nie wiedziałyśmy do końca czego możemy oczekiwać, jednak chciałyśmy udowodnić
reszcie załogi, że jesteśmy gotowe do rywalizacji z najlepszymi tenisistkami!
Autokar załadowany był po same brzegi- to znak, że czas
wyjeżdżać w podróż życia! Zajęłyśmy miejsca koło siebie i zaczęłyśmy
zastanawiać się jak będą wyglądały następne cztery tygodnie w Belgradzie…
Wyobrażałam sobie i planowałam cały pobyt już podczas podróży, gdy Zuzia była
zajęta spaniem i zbieraniem sił.
Po około 18 godzinach jazdy cały zespół dojechał do stolicy
Serbii. Była godzina 23.30. Każdy marzył o szybkiej kąpieli i śnie, jednak
najpierw trzeba było załatwić sprawy formalne. Ośrodek Sportowy był ogromnych
rozmiarów, utrzymany w bałkańskim klimacie. Byłam pozytywnie zaskoczona
standardami.
Każda z nas po przekroczeniu progów placówki musiała
okazać dowód tożsamości, podpisać kilka świstków, wypełnić mało ważne ankiety
etc. Zajęło nam to więcej czasu niż się
spodziewaliśmy, ponieważ starsza pani recepcjonistka słabo mówiła po angielsku.
Poprosiła o pomoc młodych chłopaków, którzy akurat przechodzili przez recepcje.
Wywnioskowałam, że są to siatkarze drużyny narodowej Serbii, jednak tamtego
wieczoru nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo byłam bardzo zmęczona.
Dopiero po pewnym czasie i tym jakże ważnym obrzędzie wypełniania papierów,
otrzymałyśmy klucze i mogłyśmy pójść do swoich pokoi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz