czwartek, 14 listopada 2013

ROZDZIAŁ VI

Następnego dnia Zuza nie dawała mi ani chwili spokoju. Chciała znać przebieg wydarzeń z wczorajszej kolacji. Opowiedziałam jej o wesołym tacie, mądrym bracie i o eleganckiej mamie Aleksa.

Idąc na śniadanie, cały czas rozmyślałam co dziś ciekawego się może wydarzyć. Musiałam się skoncentrować, więc szybko zjadłam śniadanie i poszłam biegać na stadion. O dziwo spotkałam tam Katrinę. Dołączyłam do niej i zaczęłam ją zagadywać. Była wyraźnie smutna…

- Katrina, co się stało?

- Wiesz, będę musiała zrezygnować z dzisiejszych zawodów. Nie mam z kim zostawić siostry a mój trener nie toleruje małych dzieci na basenie. – Odpowiedziała zmartwiona Serbka.

- Nie martw się. Zaraz coś wymyślimy. – Zaczęłam. – O której masz te zawody?

- O dziewiętnastej. – Odpowiedziała zdziwiona, nie wiedząc co mam na myśli.

Ja miałam rozegrać dzisiaj mecz o szesnastej. Powinnam skończyć pojedynek przed dziewiętnastą, więc oznajmiłam Katrinie, że z chęcią zajmę się jej siostrą. Szczęśliwa Serbka rzuciła się mi na szyję i zaczęła dziękować. Powiedziała, że podeśle mi siostrę do pokoju chwilę przed jej zawodami.

Zbliżała się godzina pojedynku. Korty zostały zapełnione po brzegi. Przede mną grała Zuzka, której nie szło zbyt dobrze. Jej mecz był niezwykle zacięty i bardzo się przedłużał. Zdenerwowałam się widząc, że jest już siedemnasta. Niestety moja przyjaciółka przegrała w trzech setach 4:6, 7:5, 5:7. Zdruzgotana Zuza podeszła do mnie. Od razu obiecałam, że zrewanżuje się za nią w moim meczu.
Ana - dziewczyna z którą miałam się zmierzyć w turnieju, wyglądała na bardzo pewną siebie
i zdeterminowaną. Początek spotkania był bardzo trudny. Dziewczyna często grała skróty, dokładała do tego piekielnie mocną zagrywkę. Mimo to zdołałam wygrać pierwszego seta. Cały czas zerkałam na zegarek. Była już osiemnasta, A więc została mi jeszcze niecała godzina. Drugi set zaczęłam fatalnie. Ana przełamała mnie już w pierwszym gemie. Przy wyniku 0:3 na rzecz Serbki, zdałam sobie sprawę, że nie zdążę na czas. Kiedy sędzia ogłosił przerwę, szybko podbiegłam do Aleksa, który siedział w boksie razem z moim trenerem - Markiem. Poprosiłam go, żeby pobiegł szybko do mojego pokoju i wyjaśniłam mu o co chodzi. Nie chciałam żeby trener się dowiedział. Aleks nie zawiódł mnie. Życzył mi wygranej, po czym pognał do pokoju żeby zająć się siostrą Katriny.
Marek chcąc mnie zmotywować do gry, wbiegł na kort i puścił mi na telefonie w słuchawkach Mazurka Dąbrowskiego. Dość specyficzny rodzaj motywacji. Popatrzyłam na niego jak na wariata, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Stresował się bardziej ode mnie i ostatecznie to ja musiałam go uspokajać. Trząsł się tak, jakby miał zaraz zamarznąć.

- Jeżeli chcesz go kiedykolwiek wysłuchać, proszę Cię, zrób wszystko żeby teraz wygrać. – Powiedział trener wyraźnie bardziej podekscytowany ode mnie.

Pokiwałam na znak zrozumienia i obiecałam, że zrobię wszystko co w mojej mocy. Zmieniłam rakietę, wypiłam prawie całą butelkę wody i popędziłam na kort. Kolejne cztery gemy należały do mnie. Przy wyniku 4:3 serwowała Marianna. Niestety po prawie 15 minutowej batalii ten gem padł jej łupem. Szłyśmy łeb w łeb. Widziałam, że Serbka nie czuje się już tak pewnie jak na początku. Wykorzystałam chwilę jej kryzysu i w męczarniach przełamałam jej – jak się okazało - ostatni serwis. Wygrałam cały mecz 6:4 ale nie miałam sił się cieszyć. Rozpłakałam się ze zmęczenia i z radości. Igrzyska były na wyciągnięcie ręki.                                                                             
 Po chwili euforii, przypomniałam sobie, że Aleks zajmuję się siostrą Katriny. Szybko uciekłam z kortu, wzięłam zimny prysznic i popędziłam do pokoju. Wchodząc do środka, zobaczyłam uroczy obrazek: Aleks leżał na podłodze z małą dziewczynką i bawił się zabawkami. Stałam oparta o framugę drzwi dobre kilka minut, podziwiając chwilową rolę Aleksa. 

- Świetnie razem wyglądacie! – Powiedziałam powoli podchodząc w ich stronę.

Przywitałam się z dziewczynką, starając się powiedzieć coś po serbsku. Aleks patrzył na mnie nie mogąc się doczekać o wieściach z kortu.

- No powiedz w końcu, bo nie wytrzymam! – Powiedział zniecierpliwiony.

- Wygrałam!!!

Aleks wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić. Był ze mnie bardzo dumny. Cieszył się jak małe dziecko, a ja śmiałam się z niego patrząc, jak tańczy przede mną taniec szczęścia. Mała dziewczynka dołączyła do niego i razem wygłupiali się dla mnie. Muszę przyznać, że odegrali świetne przedstawienie. Resztę wieczoru bawiliśmy się już we trójkę. Przed dziesiątą, mała była już bardzo zmęczona. Położyłam ją do łóżka. Poprosiłam Aleksa, żeby przeczytał jej bajkę, bo sama nie umiałam czytać cyrylicy. W międzyczasie poszłam się odświeżyć do łazienki. Byłam bardzo szczęśliwa. Przez chwilę poczułam nawet w głębi serca, że tworzymy "rodzinę". Wychodząc z łazienki znów zastałam cudowny widok: Mała spała wtulona w Aleksa, który nie chciał się ruszać żeby jej obudzić. Wyglądał jak świeżo upieczony, młody tatuś. Zrobiłam im razem zdjęcie. Wyglądali przepięknie. Powoli dochodziła jedenasta, a ja zaczęłam się martwić o Katrinę. Postanowiłam, że pobiegnę zobaczyć na basen czy coś się nie stało. Przed budynkiem zobaczyłam karetkę i wynoszoną na noszach Katrinę…

- Co się stało? – zapytałam roztrzęsiona gapiów stojących na zewnątrz.

- Był jakiś wypadek.– odpowiedziała starsza kobieta wyraźnie zafascynowana sytuacją.

- No tyle to wiem, ale jak to się stało? – powiedziałam po polsku, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nikt mnie nie rozumie.

Podbiegłam do lekarza i powiedziałam, że jestem krewną Katriny. Młody sanitariusz pozwolił mi pojechać razem z nimi karetką do szpitala. Dowiedziałam się, że jest to najprawdopodobniej niewielki wstrząs mózgu i, że pacjentka będzie musiała zostać na obserwacji w szpitalu. Jeszcze w trakcie jazdy, Serbka przebudziła się i zaczęła mnie pytać o siostrę.
 Odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku, i że może zostać ze mną, dopóki Katrina nie wyjdzie ze szpitala. Przedzwoniłam do Aleksa i opowiedziałam o wypadku. Ali powiedział żebym się nie martwiła i została dłużej przy Karinie, ale ja obiecałam, że wrócę jak najszybciej się da. 

Niestety Zuza nie mogła zamienić się z Serbem i zająć się małą, bo jeszcze tego samego dnia wróciła nocnym lotem do Polski. Trener nie powołał jej do gry drużynowej, więc spokojnie mogła wrócić do kraju. Wszystko było na mojej głowie, jednak gdyby nie Aleks – nie dałabym sobie z niczym rady…

------------------------------------------------------------

Po dwóch tygodniach, udało mi się coś skombinować. Akcja w tym rozdziale nie jest zbyt ciekawa, ale mam nadzieje, że z czasem będzie lepiej :)